Fanon Totalnej Porażki

Na tej wiki głównie przechowujemy stare fikcje pisane przez użytkowników. Jeśli któryś z nich przebywa na innych wiki, a nie chciałby, żeby one były dostępne na stronie, prosimy o kontakt z admininistratorami wiki w celu ich usunięcia.

CZYTAJ WIĘCEJ

Fanon Totalnej Porażki
Advertisement

Philip: Ostatnio działy się takie rzeczy, że głowa mała. Powiem tylko tyle, że przegrały Parówy, wyrzucili Nico, a ja wyrzuciłem jeszcze Roy'a! I tyle...


Zaczyna się jak zwykle, kamery wyskakują spod leśnych zwierzątek. Kamera przechodzi w zbliżenie Philipa, którego „szlag jasny trafia. W oddali Sonny tańczy banana-dance, po czym prawie się wywala, ale łapie ją Jacob. Gdzieś w oddali Niko i Kamil siłują się na rękę. Dalej widać Nyani strugającą w pieńku drzewa makietę studia tatuażu. Na dziwnym klifie Maka i Mariusz grają w szachy. Z krzaczków-kibelka wyłania się Roy ze skrętem, po czym podbiega Josh i zabiera mu go, po czym gasi butem. Oli i Vera kończą składanie namiotu, ale wbiega Eryk i niechcący im rozwala, patrzą na niego wzrokiem mordercy, a on ucieka w krzaki. Potem oddalenie na jakieś jeziorko, po którym w kajaku płyną Millie i Kyle. Potem JJ z niemym wrzaskiem ucieka przed niedźwiedziem, a Adrian gapi się na miśka ze strachem w oczach. Potem wszyscy zbierają się przy ognisku, gdzie Jacob gra na gitarze. Płomienie ogniska strzelają w górę, układając się w napis: Kolonie Totalnej Porażki

Domki Zawodników

Pokręcone Parówy

Kamil: (Budzi się, ale dalej leży w samych bokserkach w łóżku)

Matt: (szepcze) Hey Kamil. Dobrze ci się spało?

Kamil: (szepcze) Dobrze kochan.... Macie. A tobie?

Matt: (szepcze) Cudownie, bo mi się śniłeś. Hihi

Kamil: Aż mi się zrobiło gorąco. Muszę wstać. (Wstaje) Ufffff.... Hot.

Matt: (szepcze) Nie stój tak w bokserkach. Nie mogę patrzeć, ale patrzę się na Ciebie.

Kamil: (szepcze) No co ? Masz okazję zobaczyć mnie w prawie całej okazałości

Matt: (szepcze) Hihi. Kamil... No co ty? Dobrze, że ja nie stoję... (rumieni się)

Kamil: Żeby nie było. (Zaczyna się ubierać, nagle jest ubrany)

Matt: (szepcze) Ty ubrany, a ja nie. Hihi

Kamil: (szepcze) Jesteś goły?

Matt: (szepcze) Nie do końca...

Kamil: (podchodzi, zabiera pościel) Ubieraj się ! Nie ma leżenia!

Matt: (szepcze) Ale mi tu fajnie. W łóżku...

Kamil: Nie! Philip może nam zaraz dać zadanie. A z tego co widzę. Nikt nie jest przygotowany oprócz mnie!

Matt: Powalczysz dla mnie. Hehe. Ale ja tez się nie poddam.

Kamil: Tak! Ale jak Ciebie wywalą to nie moja wina...

Kyle: (puka do drzwi) Ej! Jest tu ktoś? Coś słyszałem! (łapie za klamkę i stara się otworzyć drzwi)

Kamil: (Otwiera) Na a co ma tu kogoś nie być?

Kyle: Ale do kogo Ty mówiłeś? (patrzy zza jego rękę)

Kamil: No do Matta. A do kogo? Przecież to domek parów... Dziwne, że ktoś w nim jest debilu!?i

Kyle: Tak... ale zostaliście sami, debilu! I do tego on leży w samych bokserkach! Coś tu nie gra... no cóż, przyszedłem sprawdzić, czy jeszcze śpicie. Tak słodko wyglądaliście, hihi! (odchodzi)

Kamil: Jakie hasło...

Matt: Nie słuchaj go. Poza tym, słodko wyglądało, bo jesteśmy słodcy, a on gorzki. Hihi

Kamil: (całuje Matta) Masz tak rano jeden pocałunek! Powinno Ci starczyć na dzisiaj.

Matt: No nie wiem, Kamilku. Przekonamy się na zadaniu...

Adrian:(puka do drzwi) czy ktoś tam jest?

Kamil: Adrian! po jakiego ty tu pukasz skoro to nasz drużynowy domek...

Adrian:Bo myslałem że nikogo nie ma.

Matt: Kamil, mój drogi. Nie złość się. Złość piękności szkodzi. Chcesz być brzydki? Ja nie chcę. Hihi

Kamil: Dlaczego? Każdy myśli, że tu nikogo nie ma... Ok już nie będę się złościć..

Matt: Jak ja kocham, kiedy się nie złościsz.

Kamil: Och Matt...(rozmarzył się)

Matt: Ktoś tu chyba zasypia. Może mam Cię obudzić. Hihi

Kamil: A w jaki sposób?

Matt: Gorąco, ogłupiająco albo mocno boląco? Hihi

Kamil: Wrrrr... aż się boję zapytać.

Matt: Pytaj się śmiało. Hehe (cały czas wpatrzony w niego)

Kamil: Za karę nie!

Matt: Uuu... Szkoda.

Kamil: Dlaczego posmutniałeś?

Matt: Pomyśl... Super Przyjacielu.

Kamil: O co Ci chodzi?

Matt: Ehh... Już nic. Idę dalej spać...

Kamil: Misiu przecież żartowałem (uklękł koło łóżka Matta i zaczął szeptać sprośne słówka do jego ucha)

Matt: Hihi. Ty wstręciuchu. (uśmiecha się do niego)

Kamil: (Zaczyna powoli namiętnie całować Matta)

Matt: (odwdzięczając się przysuwa go do siebie)

Kamil: Jesteś tu najlepszą osobą jaką poznałem. Baa, która ze mną wytrzymuje!

Matt: Jesteś cudowny! Jak można niby z tobą nie wytrzymać?! Nie rozumiem (rzuca się na niego) Jesteś znakomity, a innych nie słuchaj!

Matt: (Pokój Zwierzeń) To pewnie Kamil pobudza mnie do granic możliwości! Chyba się w nim zakochałem.

Kamil: Musimy uważać.. aby nikt nas nie zobaczył! Ubieraj się. Tak nikt nic nie skapuje!

Matt: No dobra... (ubiera się specjalnie stojąc przodem do Kamila)

Kamil: Ale widoki.... Mmmmm...

Matt: Wiedziałem, że ci się spodoba.

Kamil: To dobrze. Ubieraj się szybko bo jeszcze ktoś tu wejdzie... A tego byśmy nie chcieli... Już Adrian i Kyle byli. A właśnie musisz mi coś wytłumaczyć!!

Matt: Co wytłumaczyć?

Kamil: Całowałeś się z Nyani!!!

Matt: Do zadania. To było potrzebne...

Kamil: To udowodnij, że Ci na niej nie zależy...

Matt: Eee... Muszę teraz?

Kamil: Kiedy chcesz.

Matt: Mogę teraz.

Kamil: To dawaj.

Matt: (podchodzi do niego, jak najnormalniej w świecie obejmuje i zaczyna całować; namiętnie >.<)

Kamil: Ok. Wierzę Ci...(odwzajemnia pocałunek)

Nyani: (wstaje powoli z podłogi) O, hej chłopaki. (ziewa) Nie wiecie przypadkiem kto nam się ciumkał w domku? Bo mnie cholery obudziły! I chyba nawet słyszałam moje imię =.="

Kamil: Nie wiem. Ale wydaje mi się, że to Millie i Marcus.

Nyani: No tak, to możliwe. Dziwadła zawsze chodzą parami

Kamil: Hahhaha. To było dobre. A co nie lubisz ich?

Ngle w szyje Nyani trafia strzałka usypiająca.

Millie:(na suficie)W dziesiątke

Kamil: Ty jesteś durna? ...

Nyani: Oczywiście że ich nie lubię. Millie, strzałki usypiające? No błagam, wysil się. Jako przypraw do zupy używam gazu pieprzowego, ma mnie uśpić jakiś proszek?

Kamil: A poza tym idź stąd... Nyani a mnie dlaczego nie lubisz?

Nyani: Rządziłeś się. Strasznie mnie to irytuje. Do tego jesteś dziwny. Tak poza tym to dobrze mieć cię w drużynie

Kamil: No sorry ale byłbym lepszym dowódcą niż ty...

Nyani: Nie sądzę, ale miej tę swoją iskierkę nadziei

Kamil: Taka prawda... Wiem, że Ci przyrko ale jesteś żałosna. I w sumie niepotrzebna. Ale jak chcesz możemy zawrzeć sojusz?

Millie:Powiedział że jesteś żałosna i nie potrzebna!Mam w niego strzelić?

Nyani: W siebie strzel. Kamil, to ty jesteś żałosny i niepotrzebny. Sojusz o którym wszyscy wiedzą? Tak, to ma szanse się udać!

Kamil: Przecież jestem tu ja, Matt i Millie... Nikt inny nie wie. Zgadzasz się czy chcesz szybko wylecieć?

Nyani: No dobra, ale we dwójkę mamy marne szanse. Skołuj kogoś jeszcze

Kamil: Ok... Ale ja rządzę w naszym sojuszu. Ok.. czyli mówię kto OUT z programu jasne?

Nyani: Też chcę mieć jakieś zdanie i wiedz knypku, że nie zamierzam w sojuszu mieć szefa

Kamil: No ok...

Nyani: Wychodzę. (idzie do drzwi i nagle potyka się o Matta) Nie no, ja nie mogę, kto go tu dał?! (postanawia go przełożyć na łóżko) Chociaż nie, mam lepszy pomysł (bierze go po cichutku za nogę i ciągnie do domku Kabanosów, po czym wrzuca go przez okno w pobliżu Sonny) hihihihihehehehe! (idzie sobie pogwizdując na spacerek)


(...)

Kamil: No gdzie ten Matt? ...

Matt: Tutaj jestem.

Kamil: Aha....

Matt: A co? Stęskniłeś się.

Kamil: Nie powiem.

Matt: A to jakaś tajemnica? (przybliża się do niego)

Kamil: Może tak, a może nie.

Matt: Kamil? No Kamil... (uśmiecha się do niego)

Kamil: No co ?

Matt: Patrzysz jakby coś się stało.

Kamil: Musimy uważać z naszymi czułościami. A poza tym denerwuje się tym jakie będzie zadanie i czy odpadnę czy nie ?

Matt: Mało mnie zadanie obchodzi. Wyrzucicie mnie to pewnie wrócę na Kamerę. Ale nie odpadniesz. Za dobry jesteś.

Kamil: Kociaku mówisz tak bo Ci się podobam? Czy mówisz tak bo jestem trudnym zawodnikiem?

Matt: Mówię tak, bo mi się podobasz, ale wiem też, że łatwo się nie poddasz. Hehe

Kamil: Wiem! (Przytula go)

Szalone Kabanosy

(Retrospekcja:[za zgodą użytkowniczki RiSu]

Sonny: Słuchaj, Nyani. Z pewnych źródeł wiem, że byłaś jedyną osobą, która miała dostęp do rzeczonej komórki w ciągu ostatniej doby. Wnioski? Ukradłaś mi ją.

Nyani: Jeeej, jak na to wpadłaś? (ironicznie)

Sonny: Słuchaj, albo mi ją oddasz, gdyż jest mi ona NIEZBĘDNA do życia, albo z (mówi Nyani na ucho) nici.

Nyani: Ostro pogrywasz, Soncia. Ale nie.

Sonny: W takim razie pożegnaj się ze swoją farbą do włosów. (trzyma worek pełen farb do włosów nad urwiskiem)

Nyani: Zaraz, skubana. Skąd ty *BEEP*-...

Sonny: Nieważne. To jak będzie?

Nyani: (wyciąga komórkę) A teraz oddawaj Mary Anne, Ebercharta, Gigi[...], bo będzie bolało.

Sonny: Proponuję na 3,4.

Nyani: Ty mała...

Sonny: Ups! (prawie upuszcza worek) Uff... to jak będzie?

Nyani: (niechętnie) Zgoda.

I na 3-4 obie rzuciły sobie swoje rzeczy.

Sonny: O, odpisał! <3

Nyani: ("podciąga rękawki") Nie tak szybko, słodziutka.

Łatwo się domyśleć, co było dalej.

Scenka tańca peace&love w wykonaniu S&N:D.)

Sonny: (patrzy w komórkę i się wije ze złości na łóżku, po czym rzuca komórką w ścianę)

Sonny: (Pokój Zwierzeń) "O.K."?! On się chyba z koniem na łeb zamienił. Ja mu tu piszę, że za nim tęsknię, że marzę o jego... eee... w każdym bądź razie pytam go, co u niego, a on odpisuje (cudzysłów palcami) "ok". Aaargh!

SMS Jacob'a: (Przychodzi na komórkę Sonny) "Soncia, przepraszam, noo! Byłem zajęty, a jakbym nic nie odpisał, to byś się zezłościła... przepraszam najmocniej. Już nigdy tak nie zrobię, buziaki! Twój Jakie... ;*"

Sonny: (podchodzi do lekko-skrzywionej-aczkolwiek-nadal-działającej-komórki i to wyciąga, to zabiera łapę) Odbiorę. Nie, nie ma mowy. Zrobię to. To nie ma sensu! A może jednak? ... Ugh! (bierze komórkę do łapy i czyta) Oooooch! ...Nie, wróć. To żadna wymówka. (nagle zaświeca się jej żarówka nad głową) Nie ma czasu, był zajęty... on mnie zdradza! Nie, nie on. A może...? [idealny przykład wiecznie niezdecydowanej nastolatki :P]

Marcus siedzi na kanapie i wszystko to widzi

Marcus: (Pokój Zwierzeń) Czy tylko mi się wydaje czy ona ma poważne problemyze sobą. Może polece jej psychologa Philipa...(uśmieszek)

Sonny: (nagle ni z gruchy, ni z pietruchy zaczyna płakać w poduszkę) Życie nie ma seeeeensu! ...O, bilon.:3 (chowa monetę do kieszonki i znowu zaczyna beczeć)

Sonny: (Pokój Zwierzeń) Wiem, wiem. Ale co ja poradzę na to, że jestem taka... taka... delikatna i tak... łatwo mnie zranić? (oczy pieska)

Matt: (budzi się) Kto mi tu płacze nad głową? Zaraz, zaraz... Gdzie ja jestem? Sonny?

Sonny: (na chwilę przestaje płakać i przeciera nosek łapką) A ty skąd tu... a nieważne. Życie i tak nie ma sensu. Masz żyletkę?

Matt: Mam, ale nie dam.

Sonny: Ok, spoko... i tak żartowałam. (po chwili) Eee... Matt?

Matt: Co się stało?

Sonny: Byłeś przecież kamerzystą, nie? Wiesz kto się tego przeciwko Jakiemu? Kto, tego, na niego głosował? Powiedz, że wieeesz! (w tym momencie chwyta go za koszulkę :D)

Matt: A jak nie powiem to coś się stanie? Hehe (niepewnie)

Sonny: Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć...? (i spojrzenie a'la Rena Ryuuguu)

Mordercze spojrzenie Sonny:3

Matt: Taak! Ja się niczego nie boję. Hehe...

Sonny: Najpierw cię zwiążę... potem skopię... potem podtopię... zwinę żyletkę i podetnę (Matta) w kilku miejscach, a rany posypie solą... potem będzie wyrywać po jednym włosku (z głowy ;D) aż nic nie zostanie... potem wyrwę paznokcie... potem rozetnę brzuch i zacznę wyrywać jelita, kiedy jeszcze będziesz żył... wierz mi, że potrafię... będziesz KONAĆ w męczarniach. (i nagle zaczęła sę psychicznie śmiać, po czym wyciągnęła z kieszeni paralizator Marcusa, który mu wcześniej zwineła:D) To jak będzie...?

Matt: Lubię tortury! Sam się kiedyś ciąłem (w realu też), dawaj! Zaskocz mnie.

Sonny: (puściła go) Ty... ty się ciąłeś?! (bierze go za łapki i patrzy na blizny) co... czemu?

Matt: Zbyt długa i nudna historia. To, gdzie te tortury, bo się niecierpliwie xD?

Załóżmy, że oprócz Sonci i Matta nikogo nie ma w domku Kabanosów, ok?^^"

Sonny: (puściła jego łapki i odwróciła się doń plecami) Nie będę cię torturować, dopóki mi nie powiesz. [tortury to miała być kara, ale kit:P]

Matt: Haha. Nie powiem, bo nie mam ochoty. Ale za to chętnie stąd wypełznę...

Sonny: Nie mów. Nie będe cię zmuszać. Ale (klęczy przed nim) błagam, człowieku. Powiedz mi, kto, KTO wywalił Jakie'go...! (tuli mu się do nóg i patrzy wzrokiem pieseczka ze łzami w oczach)

Matt: Nie ma bata. Nie powiem.

Sonny: (wstaje, przewala Matta na ziemię i "kładzie" się na nim tak, że patrzą sobie prosto w oczy) Powiedz, albo nigdy ci nie wybaczę. Będziesz gnić z poczuciem winy do końca życia. To dla mnie naprawdę ważne... Czy ty masz serce z kamienia...? (łzy jej znowu napływają do oczu i teraz wygląda naprawdę przybijająco i... słodko:3)

Matt: A jak Cię rozweselę to nie będę musiał mówić?

Sonny: Co masz na myśli...? (Matt z bliska wydawał jej się serio przeuroczy, hyhy)

Matt: No nie wiem. A jak się nie zgodzisz?

Sonny: Przestań owijać w bawełnę, tylko przejdź do rzeczy. (rozzłoszczona, zarumieniona, łzy spływają jej po czerwonych policzkach... cudo<3)

Matt: No dobra, ale pamiętaj, że się zgodziłaś! (przybliża się do niej i następuje najdziwniejszy pocałunek sezonu xD, niby namiętny, ale kto tam wie)

Sonny jakoś się nie wyrywała. W sumie Matt tez. xD

Sonny: (na chwilę oderwała od niego usta) Nie znoszę cię, wiesz? (i odwzajemniła pocałunek)

Matt: Ja też. Hehe.

Sonny: (przestała całować i położyła swoją główkę na jego klacie) Nie znosisz siebie? Dziwny jesteś. (zaśmiała się cichutko i zamknęła oczy)

Matt: Taa. Sam siebie nie znoszę. (przytulił ją i leżeli tak i leżeli)

Sonny wtuliła w jego bluzkę swoją główkę i po czasie jakimś zasnęła. Zaczęła cicho, słodko pochrapywać, jak to miała w swoim sonniastym zwyczaju.:D

Matt: (szepcze) No i mi zasnęła. Muszę powoli wstać i ja położyć na łóżko. (jakoś wstaje; podnosi delikatnie Sonny) Mam Cię. (kładzie na łózko i przykrywa kołderką xD) Bye, bye... (idzie do drzwi, odwraca się jeszcze, spogląda na Sonny po czym wychodzi)

Vera: Jej.

Advertisement