Philip: Ostatnio działy się takie rzeczy, że głowa mała. Powiem tylko tyle, że przegrały Parówy, wyrzucili Nico, a ja wyrzuciłem jeszcze Roy'a! I tyle...
Zaczyna się jak zwykle, kamery wyskakują spod leśnych zwierzątek. Kamera przechodzi w zbliżenie Philipa, którego „szlag jasny trafia. W oddali Sonny tańczy banana-dance, po czym prawie się wywala, ale łapie ją Jacob. Gdzieś w oddali Niko i Kamil siłują się na rękę. Dalej widać Nyani strugającą w pieńku drzewa makietę studia tatuażu. Na dziwnym klifie Maka i Mariusz grają w szachy. Z krzaczków-kibelka wyłania się Roy ze skrętem, po czym podbiega Josh i zabiera mu go, po czym gasi butem. Oli i Vera kończą składanie namiotu, ale wbiega Eryk i niechcący im rozwala, patrzą na niego wzrokiem mordercy, a on ucieka w krzaki. Potem oddalenie na jakieś jeziorko, po którym w kajaku płyną Millie i Kyle. Potem JJ z niemym wrzaskiem ucieka przed niedźwiedziem, a Adrian gapi się na miśka ze strachem w oczach. Potem wszyscy zbierają się przy ognisku, gdzie Jacob gra na gitarze. Płomienie ogniska strzelają w górę, układając się w napis: Kolonie Totalnej Porażki
Domki Zawodników
Pokręcone Parówy
Kamil: (Budzi się, ale dalej leży w samych bokserkach w łóżku)
Matt: (szepcze) Hey Kamil. Dobrze ci się spało?
Kamil: (szepcze) Dobrze kochan.... Macie. A tobie?
Matt: (szepcze) Cudownie, bo mi się śniłeś. Hihi
Kamil: Aż mi się zrobiło gorąco. Muszę wstać. (Wstaje) Ufffff.... Hot.
Matt: (szepcze) Nie stój tak w bokserkach. Nie mogę patrzeć, ale patrzę się na Ciebie.
Kamil: (szepcze) No co ? Masz okazję zobaczyć mnie w prawie całej okazałości
Matt: (szepcze) Hihi. Kamil... No co ty? Dobrze, że ja nie stoję... (rumieni się)
Kamil: Żeby nie było. (Zaczyna się ubierać, nagle jest ubrany)
Matt: (szepcze) Ty ubrany, a ja nie. Hihi
Kamil: (szepcze) Jesteś goły?
Matt: (szepcze) Nie do końca...
Kamil: (podchodzi, zabiera pościel) Ubieraj się ! Nie ma leżenia!
Matt: (szepcze) Ale mi tu fajnie. W łóżku...
Kamil: Nie! Philip może nam zaraz dać zadanie. A z tego co widzę. Nikt nie jest przygotowany oprócz mnie!
Matt: Powalczysz dla mnie. Hehe. Ale ja tez się nie poddam.
Kamil: Tak! Ale jak Ciebie wywalą to nie moja wina...
Kyle: (puka do drzwi) Ej! Jest tu ktoś? Coś słyszałem! (łapie za klamkę i stara się otworzyć drzwi)
Kamil: (Otwiera) Na a co ma tu kogoś nie być?
Kyle: Ale do kogo Ty mówiłeś? (patrzy zza jego rękę)
Kamil: No do Matta. A do kogo? Przecież to domek parów... Dziwne, że ktoś w nim jest debilu!?i
Kyle: Tak... ale zostaliście sami, debilu! I do tego on leży w samych bokserkach! Coś tu nie gra... no cóż, przyszedłem sprawdzić, czy jeszcze śpicie. Tak słodko wyglądaliście, hihi! (odchodzi)
Kamil: Jakie hasło...
Matt: Nie słuchaj go. Poza tym, słodko wyglądało, bo jesteśmy słodcy, a on gorzki. Hihi
Kamil: (całuje Matta) Masz tak rano jeden pocałunek! Powinno Ci starczyć na dzisiaj.
Matt: No nie wiem, Kamilku. Przekonamy się na zadaniu...
Adrian:(puka do drzwi) czy ktoś tam jest?
Kamil: Adrian! po jakiego ty tu pukasz skoro to nasz drużynowy domek...
Adrian:Bo myslałem że nikogo nie ma.
Matt: Kamil, mój drogi. Nie złość się. Złość piękności szkodzi. Chcesz być brzydki? Ja nie chcę. Hihi
Kamil: Dlaczego? Każdy myśli, że tu nikogo nie ma... Ok już nie będę się złościć..
Matt: Jak ja kocham, kiedy się nie złościsz.
Kamil: Och Matt...(rozmarzył się)
Matt: Ktoś tu chyba zasypia. Może mam Cię obudzić. Hihi
Kamil: A w jaki sposób?
Matt: Gorąco, ogłupiająco albo mocno boląco? Hihi
Kamil: Wrrrr... aż się boję zapytać.
Matt: Pytaj się śmiało. Hehe (cały czas wpatrzony w niego)
Kamil: Za karę nie!
Matt: Uuu... Szkoda.
Kamil: Dlaczego posmutniałeś?
Matt: Pomyśl... Super Przyjacielu.
Kamil: O co Ci chodzi?
Matt: Ehh... Już nic. Idę dalej spać...
Kamil: Misiu przecież żartowałem (uklękł koło łóżka Matta i zaczął szeptać sprośne słówka do jego ucha)
Matt: Hihi. Ty wstręciuchu. (uśmiecha się do niego)
Kamil: (Zaczyna powoli namiętnie całować Matta)
Matt: (odwdzięczając się przysuwa go do siebie)
Kamil: Jesteś tu najlepszą osobą jaką poznałem. Baa, która ze mną wytrzymuje!
Matt: Jesteś cudowny! Jak można niby z tobą nie wytrzymać?! Nie rozumiem (rzuca się na niego) Jesteś znakomity, a innych nie słuchaj!
Matt: (Pokój Zwierzeń) To pewnie Kamil pobudza mnie do granic możliwości! Chyba się w nim zakochałem.
Kamil: Musimy uważać.. aby nikt nas nie zobaczył! Ubieraj się. Tak nikt nic nie skapuje!
Matt: No dobra... (ubiera się specjalnie stojąc przodem do Kamila)
Kamil: Ale widoki.... Mmmmm...
Matt: Wiedziałem, że ci się spodoba.
Kamil: To dobrze. Ubieraj się szybko bo jeszcze ktoś tu wejdzie... A tego byśmy nie chcieli... Już Adrian i Kyle byli. A właśnie musisz mi coś wytłumaczyć!!
Matt: Co wytłumaczyć?
Kamil: Całowałeś się z Nyani!!!
Matt: Do zadania. To było potrzebne...
Kamil: To udowodnij, że Ci na niej nie zależy...
Matt: Eee... Muszę teraz?
Kamil: Kiedy chcesz.
Matt: Mogę teraz.
Kamil: To dawaj.
Matt: (podchodzi do niego, jak najnormalniej w świecie obejmuje i zaczyna całować; namiętnie >.<)
Kamil: Ok. Wierzę Ci...(odwzajemnia pocałunek)
Nyani: (wstaje powoli z podłogi) O, hej chłopaki. (ziewa) Nie wiecie przypadkiem kto nam się ciumkał w domku? Bo mnie cholery obudziły! I chyba nawet słyszałam moje imię =.="
Kamil: Nie wiem. Ale wydaje mi się, że to Millie i Marcus.
Nyani: No tak, to możliwe. Dziwadła zawsze chodzą parami
Kamil: Hahhaha. To było dobre. A co nie lubisz ich?
Ngle w szyje Nyani trafia strzałka usypiająca.
Millie:(na suficie)W dziesiątke
Kamil: Ty jesteś durna? ...
Nyani: Oczywiście że ich nie lubię. Millie, strzałki usypiające? No błagam, wysil się. Jako przypraw do zupy używam gazu pieprzowego, ma mnie uśpić jakiś proszek?
Kamil: A poza tym idź stąd... Nyani a mnie dlaczego nie lubisz?
Nyani: Rządziłeś się. Strasznie mnie to irytuje. Do tego jesteś dziwny. Tak poza tym to dobrze mieć cię w drużynie
Kamil: No sorry ale byłbym lepszym dowódcą niż ty...
Nyani: Nie sądzę, ale miej tę swoją iskierkę nadziei
Kamil: Taka prawda... Wiem, że Ci przyrko ale jesteś żałosna. I w sumie niepotrzebna. Ale jak chcesz możemy zawrzeć sojusz?
Millie:Powiedział że jesteś żałosna i nie potrzebna!Mam w niego strzelić?
Nyani: W siebie strzel. Kamil, to ty jesteś żałosny i niepotrzebny. Sojusz o którym wszyscy wiedzą? Tak, to ma szanse się udać!
Kamil: Przecież jestem tu ja, Matt i Millie... Nikt inny nie wie. Zgadzasz się czy chcesz szybko wylecieć?
Nyani: No dobra, ale we dwójkę mamy marne szanse. Skołuj kogoś jeszcze
Kamil: Ok... Ale ja rządzę w naszym sojuszu. Ok.. czyli mówię kto OUT z programu jasne?
Nyani: Też chcę mieć jakieś zdanie i wiedz knypku, że nie zamierzam w sojuszu mieć szefa
Kamil: No ok...
Nyani: Wychodzę. (idzie do drzwi i nagle potyka się o Matta) Nie no, ja nie mogę, kto go tu dał?! (postanawia go przełożyć na łóżko) Chociaż nie, mam lepszy pomysł (bierze go po cichutku za nogę i ciągnie do domku Kabanosów, po czym wrzuca go przez okno w pobliżu Sonny) hihihihihehehehe! (idzie sobie pogwizdując na spacerek)
(...)
Kamil: No gdzie ten Matt? ...
Matt: Tutaj jestem.
Kamil: Aha....
Matt: A co? Stęskniłeś się.
Kamil: Nie powiem.
Matt: A to jakaś tajemnica? (przybliża się do niego)
Kamil: Może tak, a może nie.
Matt: Kamil? No Kamil... (uśmiecha się do niego)
Kamil: No co ?
Matt: Patrzysz jakby coś się stało.
Kamil: Musimy uważać z naszymi czułościami. A poza tym denerwuje się tym jakie będzie zadanie i czy odpadnę czy nie ?
Matt: Mało mnie zadanie obchodzi. Wyrzucicie mnie to pewnie wrócę na Kamerę. Ale nie odpadniesz. Za dobry jesteś.
Kamil: Kociaku mówisz tak bo Ci się podobam? Czy mówisz tak bo jestem trudnym zawodnikiem?
Matt: Mówię tak, bo mi się podobasz, ale wiem też, że łatwo się nie poddasz. Hehe
Kamil: Wiem! (Przytula go)
Szalone Kabanosy
(Retrospekcja:[za zgodą użytkowniczki RiSu]
Sonny: Słuchaj, Nyani. Z pewnych źródeł wiem, że byłaś jedyną osobą, która miała dostęp do rzeczonej komórki w ciągu ostatniej doby. Wnioski? Ukradłaś mi ją.
Nyani: Jeeej, jak na to wpadłaś? (ironicznie)
Sonny: Słuchaj, albo mi ją oddasz, gdyż jest mi ona NIEZBĘDNA do życia, albo z (mówi Nyani na ucho) nici.
Nyani: Ostro pogrywasz, Soncia. Ale nie.
Sonny: W takim razie pożegnaj się ze swoją farbą do włosów. (trzyma worek pełen farb do włosów nad urwiskiem)
Nyani: Zaraz, skubana. Skąd ty *BEEP*-...
Sonny: Nieważne. To jak będzie?
Nyani: (wyciąga komórkę) A teraz oddawaj Mary Anne, Ebercharta, Gigi[...], bo będzie bolało.
Sonny: Proponuję na 3,4.
Nyani: Ty mała...
Sonny: Ups! (prawie upuszcza worek) Uff... to jak będzie?
Nyani: (niechętnie) Zgoda.
I na 3-4 obie rzuciły sobie swoje rzeczy.
Sonny: O, odpisał! <3
Nyani: ("podciąga rękawki") Nie tak szybko, słodziutka.
Łatwo się domyśleć, co było dalej.
Scenka tańca peace&love w wykonaniu S&N:D.)
Sonny: (patrzy w komórkę i się wije ze złości na łóżku, po czym rzuca komórką w ścianę)
Sonny: (Pokój Zwierzeń) "O.K."?! On się chyba z koniem na łeb zamienił. Ja mu tu piszę, że za nim tęsknię, że marzę o jego... eee... w każdym bądź razie pytam go, co u niego, a on odpisuje (cudzysłów palcami) "ok". Aaargh!
SMS Jacob'a: (Przychodzi na komórkę Sonny) "Soncia, przepraszam, noo! Byłem zajęty, a jakbym nic nie odpisał, to byś się zezłościła... przepraszam najmocniej. Już nigdy tak nie zrobię, buziaki! Twój Jakie... ;*"
Sonny: (podchodzi do lekko-skrzywionej-aczkolwiek-nadal-działającej-komórki i to wyciąga, to zabiera łapę) Odbiorę. Nie, nie ma mowy. Zrobię to. To nie ma sensu! A może jednak? ... Ugh! (bierze komórkę do łapy i czyta) Oooooch! ...Nie, wróć. To żadna wymówka. (nagle zaświeca się jej żarówka nad głową) Nie ma czasu, był zajęty... on mnie zdradza! Nie, nie on. A może...? [idealny przykład wiecznie niezdecydowanej nastolatki :P]
Marcus siedzi na kanapie i wszystko to widzi
Marcus: (Pokój Zwierzeń) Czy tylko mi się wydaje czy ona ma poważne problemyze sobą. Może polece jej psychologa Philipa...(uśmieszek)
Sonny: (nagle ni z gruchy, ni z pietruchy zaczyna płakać w poduszkę) Życie nie ma seeeeensu! ...O, bilon.:3 (chowa monetę do kieszonki i znowu zaczyna beczeć)
Sonny: (Pokój Zwierzeń) Wiem, wiem. Ale co ja poradzę na to, że jestem taka... taka... delikatna i tak... łatwo mnie zranić? (oczy pieska)
Matt: (budzi się) Kto mi tu płacze nad głową? Zaraz, zaraz... Gdzie ja jestem? Sonny?
Sonny: (na chwilę przestaje płakać i przeciera nosek łapką) A ty skąd tu... a nieważne. Życie i tak nie ma sensu. Masz żyletkę?
Matt: Mam, ale nie dam.
Sonny: Ok, spoko... i tak żartowałam. (po chwili) Eee... Matt?
Matt: Co się stało?
Sonny: Byłeś przecież kamerzystą, nie? Wiesz kto się tego przeciwko Jakiemu? Kto, tego, na niego głosował? Powiedz, że wieeesz! (w tym momencie chwyta go za koszulkę :D)
Matt: A jak nie powiem to coś się stanie? Hehe (niepewnie)
Sonny: Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć...? (i spojrzenie a'la Rena Ryuuguu)
Matt: Taak! Ja się niczego nie boję. Hehe...
Sonny: Najpierw cię zwiążę... potem skopię... potem podtopię... zwinę żyletkę i podetnę (Matta) w kilku miejscach, a rany posypie solą... potem będzie wyrywać po jednym włosku (z głowy ;D) aż nic nie zostanie... potem wyrwę paznokcie... potem rozetnę brzuch i zacznę wyrywać jelita, kiedy jeszcze będziesz żył... wierz mi, że potrafię... będziesz KONAĆ w męczarniach. (i nagle zaczęła sę psychicznie śmiać, po czym wyciągnęła z kieszeni paralizator Marcusa, który mu wcześniej zwineła:D) To jak będzie...?
Matt: Lubię tortury! Sam się kiedyś ciąłem (w realu też), dawaj! Zaskocz mnie.
Sonny: (puściła go) Ty... ty się ciąłeś?! (bierze go za łapki i patrzy na blizny) co... czemu?
Matt: Zbyt długa i nudna historia. To, gdzie te tortury, bo się niecierpliwie xD?
Załóżmy, że oprócz Sonci i Matta nikogo nie ma w domku Kabanosów, ok?^^"
Sonny: (puściła jego łapki i odwróciła się doń plecami) Nie będę cię torturować, dopóki mi nie powiesz. [tortury to miała być kara, ale kit:P]
Matt: Haha. Nie powiem, bo nie mam ochoty. Ale za to chętnie stąd wypełznę...
Sonny: Nie mów. Nie będe cię zmuszać. Ale (klęczy przed nim) błagam, człowieku. Powiedz mi, kto, KTO wywalił Jakie'go...! (tuli mu się do nóg i patrzy wzrokiem pieseczka ze łzami w oczach)
Matt: Nie ma bata. Nie powiem.
Sonny: (wstaje, przewala Matta na ziemię i "kładzie" się na nim tak, że patrzą sobie prosto w oczy) Powiedz, albo nigdy ci nie wybaczę. Będziesz gnić z poczuciem winy do końca życia. To dla mnie naprawdę ważne... Czy ty masz serce z kamienia...? (łzy jej znowu napływają do oczu i teraz wygląda naprawdę przybijająco i... słodko:3)
Matt: A jak Cię rozweselę to nie będę musiał mówić?
Sonny: Co masz na myśli...? (Matt z bliska wydawał jej się serio przeuroczy, hyhy)
Matt: No nie wiem. A jak się nie zgodzisz?
Sonny: Przestań owijać w bawełnę, tylko przejdź do rzeczy. (rozzłoszczona, zarumieniona, łzy spływają jej po czerwonych policzkach... cudo<3)
Matt: No dobra, ale pamiętaj, że się zgodziłaś! (przybliża się do niej i następuje najdziwniejszy pocałunek sezonu xD, niby namiętny, ale kto tam wie)
Sonny jakoś się nie wyrywała. W sumie Matt tez. xD
Sonny: (na chwilę oderwała od niego usta) Nie znoszę cię, wiesz? (i odwzajemniła pocałunek)
Matt: Ja też. Hehe.
Sonny: (przestała całować i położyła swoją główkę na jego klacie) Nie znosisz siebie? Dziwny jesteś. (zaśmiała się cichutko i zamknęła oczy)
Matt: Taa. Sam siebie nie znoszę. (przytulił ją i leżeli tak i leżeli)
Sonny wtuliła w jego bluzkę swoją główkę i po czasie jakimś zasnęła. Zaczęła cicho, słodko pochrapywać, jak to miała w swoim sonniastym zwyczaju.:D
Matt: (szepcze) No i mi zasnęła. Muszę powoli wstać i ja położyć na łóżko. (jakoś wstaje; podnosi delikatnie Sonny) Mam Cię. (kładzie na łózko i przykrywa kołderką xD) Bye, bye... (idzie do drzwi, odwraca się jeszcze, spogląda na Sonny po czym wychodzi)
Vera: Jej.